Mały Książę po raz pierwszy spotkał Różę, gdy była jeszcze małym kiełkiem. Ziarenko przywędrowało nie wiadomo skąd i zadomowiło się na planecie Małego Księcia. Początkowo Mały Książę sądził, że to kolejny baobab, więc obserwował z przejęciem i uwagą. Wkrótce jednak okazało się, że to jakaś inna, dość tajemnicza roślina. Róża długo nie pokazywała swych płatków, starannie dobierając ich kształt i kolor. Nie wyobrażała sobie, by pokazać się światu tak pognieciona jak mak. Pewnego dnia zaskoczyła Księcia swą obecnością w idealnej, perfekcyjnej, dopracowanej w każdym szczególe postaci. Sama zdawała sobie sprawę ze swego niekwestionowanego piękna. Jej próżność nie odpychała jednak Małego Księcia. Wprost przeciwnie. Ciekawiła go jej nietuzinkowość, elegancja i skomplikowany charakter. Róża miała spore wymagania i lęki. Bała się tygrysów, przeciągów, chłodu. Mały Książę przygotował dla niej wodę na śniadanie. Ponieważ Róża miała tendencję do fantazjowania, wkrótce przestał jej wierzyć. To jednak już całkiem inna historia.