Joseph to chłopiec, który jako dziecko, z powodu drugiej wojny światowej, musiał udawać niemowę, by się nie zdradzić, że jest Żydem. Potem rodzice byli zmuszeni oddać go do hrabiny de Sully, gdyż zaczęto zabierać całe rodziny żydowskie, także i dzieci.
Kiedy jednak policja przeszukiwała dom szlachciców, ci zrozumieli, że chłopiec, przez to i oni, wcale nie jest bezpieczny. Oddali więc chłopca do ojca Pons. Tam Joseph dowiedział się, że ich wrogiem jest Gruby Jacques – żydowski zdrajca przemieszczający się samochodem Gestapo. To on „wskazuje nazistom rozpoznanych przez siebie Żydów, żeby ich zatrzymali”. I właśnie ten człowiek jechał za księdzem i dzieckiem. W tym momencie duchowny prosił chłopca o opowiedzenie żartów, co tylko zdegustowało Grubego. Pons wjechał w jedną z ciasnych uliczek, przez co zgubił jadące za nimi auto. Wtedy ojciec prosił już o zaprzestanie rozśmieszania go, nad czym ubolewał młodziak.
Zapadał zmierzch, a oni dalej jechali przed siebie. W sumie przejechali 35 km i dotarli do wsi ojca księdza – Chemlay. Tam, od strony piwnicy, weszli do pomieszczenia, w której świeciła oliwna lampa. Aptekarka – Mademoiselle Marcelle przeraziła swojego małego gościa, gdyż nie widział w niej kobiety, a jedynie czarownicę mającą ochotę go pożreć. Od razu rzekła, że wystawi chłopcu dokumenty na inne nazwisko, by nie było żydowskie. Joseph miał się już nie nazywać Bernstein, ale Bertin. Ksiądz zostawił go u niej na kilka dni. Tam belgijska, wykształcona kobieta zadbała o jego stan fizyczny, czyli zdrowie i urodę.
W międzyczasie dowiedział się, że będzie o prawie dwa lata młodszy, a dodatkowo sierotą, gdyż rodzice umarli śmiercią naturalną – na grypę. Urodził się zaś w Antwerpii. Ponadto aptekarka sprytem zdobyła dodatkowe kartki na żywność dla Żółtej Willi, gdzie przybył ukryć się chłopczyk.
W tym nowym miejscu młodzi nie tylko mieszkają, ale i się uczą. I tak malec stał się pensjonariuszem. Jego opiekunem był Rudi. Przyjaźń między nimi nawiązała się dość szybko. To ten wysoki Żyd pomógł mu z powrotem dostać się do wewnątrz internatu, gdy Joseph skończył z zabawą w śledczego. Mały chłopiec sypiał na „żelaznym łóżku, między zimnymi prześcieradłami, pod okazałym sufitem naszej sypialni, na materacu tak cienkim, że kości dotykały metalowych sprężyn”. Zaczął się nieco moczyć i czuć samotny.
Jednak ten rzekomo sześciolatek nie poddał się i w końcu poznał tajemnicę ojca Ponsa, którą była synagoga. Zawarł umowę z księdzem. Od teraz miał udawać chrześcijanina, a duchowny będzie mu opowiadał Torę, Misznę i Talmud oraz razem będą uczyć się hebrajskiego. Dzięki temu wszystkiemu przyjęli rolę Noego. Hitler to potop, a oni ratują to, co żydowskie, cygańskie i chrześcijańskie. To była ich tajemnica. Oczywiście Rudi o niczym nie wiedział.
W 1943 roku policja parę razy zawitała do Żółtej Wilii. Dzieci były poddawane kontroli tożsamości zgodnie z wiekiem. To byli Belgowie, a ksiądz od nich obawiał się bardziej Gestapo. To dzięki chłopcu i aptekarce żydowskie dzieci, wraz z dwójką innych młodych będących wcale nie przeciwko Hitlerowi, nie przyjęły Komunii Świętej. Joseph nawet chciał zostać chrześcijaninem, ale ojciec Pons wolał, by został tym, kim faktycznie jest. To w czasie komunii Gestapo wdarło się do internatu. Na szczęście chorzy byli w tym czasie w infirmerii, a wartę pełniła Marcelle udająca chorą. Przeraził ich jej i dzieci widok, więc się wycofali.