Przebudziłam się o szóstej,
Choć to rzadko bywa,
Ze snu co jak firan trzepot
Kiedy wiatr się zrywa.
Chwycić chciałam gęsie pióro,
By napisać o tym,
Ale pióro kacze było,
Stąd moje kłopoty.
Usiąść chciałam na rumaku,
By pędzić przez stepy.
Rumak z drewna się okazał.
Ostrogami - trepy.
Myślę sobie: “Dobrze chociaż,
że królewicz puka”.
A to brat we wrota stukał,
Bo tornistra szuka.
Sen to, mara,
Czy też jawa pachnie niczym maki?
Ani bajka ani prawda,
Ale mój wiersz taki.