Gdy doświadczymy wielu udręk, otrzymamy wewnętrzne światło, dzięki któremu poznamy więcej, jak wrażliwy jest Bóg. Liczne rozczarowania, jakie przeżył młodszy syn (z przypowieści O Synu marnotrawnym), nie doprowadziły go do całkowitego rozgoryczenia. To wszystko wpłynęło oczyszczająco na jego sposób widzenia świata, własnego domu, z którego odszedł, a przede wszystkim do zupełnie innego, wreszcie prawdziwego postrzegania ojca. Upragniona przez młodszego syna sława, okazała się nic nie warta. Zamiast bogatych szat, nosi podartą tunikę przykrywającą wyniszczone ciało, a sandały, w których przyszedł z tak daleka, nadają się do wyrzucenia (Dobrze jest wiedzieć, co w moim życiu, nadaje się do wyrzucenia). Potrzebne jest przejście „od chwały”, która zmusza do poszukiwań bogactwa i popularności, „do chwały” już obecnej w człowieku, a ukrytej w sercu.
“Powrót” zakłada odejście. Odchodzi ten, którzy naprawdę nie jest z ojcem, źle się w jego domu czuje, chce więcej, a jeszcze nie odkrył tego, że poza ojcem i poza jego domem, nie istnieje więcej. Ogromny smutek ojca, wywołany odejściem syna. Syn musiał wycierpieć wielką biedę. Sposób, w jaki odjechał, jest równoznaczny z życzeniem ojcu śmierci. Syn prosi nie tylko o podział majątku, ale także o prawo dysponowania swoją częścią. “Po przepisaniu swojego majątku na syna, ojciec nadal ma prawo utrzymywać się z zysku tak długo, jak żyje. W tym przypadku młodszy syn przejmuje zarządzanie majątkiem, do którego nie ma prawa przed śmiercią ojca. Pod obu żądaniami kryje się następujące założenie: Ojcze, nie mogę czekać, aż umrzesz”.
Dlaczego “odejście” syna jest tak bardzo obraźliwym aktem? Pozbawiony serca syn odrzuca dom, zrywa z rodzinną tradycją społeczności, do której należy. “I odjechał w daleką krainę”. Silne pragnienie poznania świata, ale też odcięcie się od sposobu życia, myślenia i działania, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie, jako święte prawo. “Odległa kraina” jest światem, w którym lekceważy się wszystko, co w domu uznawano za święte. Opuszczenie domu, oznacza obojętność na Boga. Opuszczenie domu oznacza to, że żyję, ale szukam dla siebie innego domu, całkowicie różnego od tego, który zapewnił mi mój Ojciec. Dom, to centrum mojego życia, w którym słyszę głos mówiący: “Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Stałem się jakoś głuchy na głos nazywający mnie umiłowanym. Młodszy syn opuścił to miejsce, gdzie mógł usłyszeć ten głos, i odszedł, mając rozpaczliwą nadzieję, że gdzie indziej znajdzie to, czego nie mógł znaleźć w domu.
Jest wiele innych głosów, głosów donośnych, które obiecują, które kuszą. “Idź, udowodnij, że jesteś coś wart”. Jezus usłyszał głos, który nazwał Go umiłowanym, wyszedł na pustynię, tam doszły do Niego również inne głosy. Mówiły Mu, aby udowodnił, że jest wart miłości, odnosząc sukces, będąc popularnym i silnym. Te głosy nie są mi obce. Za każdym razem, kiedy opuszczam dom, tracę wiarę w ten głos, który nazywa mnie umiłowanym, i podążam za głosami, dostarczającymi mi różnorodnych sposobów zdobycia upragnionej miłości.
Pojawia się pytanie, “Do kogo należę? Do Boga czy do świata?” Wiele moich codziennych zajęć sugeruje, że należę do świata. Trochę krytyki sprawia, że jestem zły, a drobna odmowa powoduje przygnębienie. Niewiele potrzeba, aby mnie unieść w górę lub zepchnąć w dół. Świat popycha do nałogów, ponieważ to, co ma do zaoferowania, nie może zaspokoić pragnienia najgłębszego nasycenia mojego serca. “Nałóg” wyraża zagubienie się człowieka. Nasze nałogi, uzależnienia powodują, że czepiamy się tego, co świat uważa za klucz do samospełnienia. Nałogi tworzą oczekiwania, które nie mogą spełnić najgłębszych naszych potrzeb. Dopóki żyjemy w świecie złudzeń, nasze nałogi skazują nas na daremne poszukiwania w “odległej krainie”, stawiają w obliczu niekończących się rozczarowań, a my pozostajemy z poczuciem niespełnienia. Gdy pojawia się nałóg (myślenia rozczarowaniami, odczuwania urazami) oddalamy się od domu Ojca. Życie z nałogami można uznać za życie w “odległej krainie”. To stamtąd dochodzi nasz krzyk o wyzwolenie.
Ilekroć szukam miłości tam, gdzie nie można jej znaleźć, jestem synem marnotrawnym. Dlaczego nie zauważam miejsc, gdzie znajduje się prawdziwa miłość, i z uporem poszukuję jej gdzie indziej? Dlaczego ciągle opuszczam dom, w którym zostałem nazwany dzieckiem Bożym, umiłowanym Ojca? Jak mogę brać dary Boże i używać ich, by robić wrażenie na ludziach, zyskiwać poklask, zamiast rozwijać je na chwałę Bożą? Niekiedy życie człowieka wygląda tak, jakby chciał udowodnić sobie i światu, że nie potrzebuje Bożej miłości, że chce być w pełni niezależny. Pod tym wszystkim kryje się wielki bunt, radykalne “nie” wobec miłości Ojca. W czym wyraża się moje „nie” wobec miłości Ojca? Miłość nie pozwala ojcu zatrzymać syna w domu, za wszelką cenę. Miłość sprawia, że ojciec godzi się, by syn szukał własnego życia nawet, jeśli istnieje ryzyko, że je utraci.
Młodzieniec, którego obejmuje ojciec wie, że jest biednym, bardzo biednym człowiekiem. Opuścił dom jako człowiek dumny i bogaty, chcący żyć własnym życiem z dala od ojca i brata. Powraca, nie mając niczego: pieniędzy, zdrowia, honoru, szacunku do samego siebie, reputacji. Wszystko stracił. Syn wygląda gorzej niż słudzy jego Ojca, wygląda jak niewolnik. Im dalej odbiegam od miejsca, gdzie mieszka Bóg, tym słabiej słyszę głos nazywający mnie umiłowanym, a im słabiej go słyszę, tym łatwiej daję się uwikłać w manipulacje i gry tego świata. Młodszy syn uświadomił sobie swoje zagubienie, gdy wszyscy z jego otoczenia przestali mu okazywać choćby najmniejsze zainteresowanie. Zauważali go dopóty, dopóki był im przydatny. Prawdziwe osamotnienie przychodzi wówczas, gdy czujemy, że nie mamy z nikim nic wspólnego. Im mniej mamy wspólnego, tym trudniej być razem i tym bardziej obco się czujemy.
Okazać sobie miłosierdzie, to opamiętać się, powrócić do tego dobra, które odrzuciłem, nie znając naprawdę jego wartości i piękna. Powrót młodszego syna ma miejsce wówczas, gdy na nowo odkrywa swoje synostwo, choć utracił całą swoją godność. Nieustannie jestem narażony na zagubienie. Jest coś w człowieku, co przywiązuje go do grzechu. Dopóki będę chciał po części obstawać przy swoim, zawsze zatrzymam się w połowie drogi - stanę się najemnym sługą. Jako najemny sługa nadal mogę zachowywać dystans, buntować się, krytykować, strajkować, uciekać albo narzekać. Stać się dzieckiem, oznacza żyć w drugiej niewinności: nie niewinności nowo narodzonego niemowlęcia, ale w niewinności, którą się osiąga przez świadome wybory. Podczas wędrówki do domu Ojca mogę odkryć radości drugiego dzieciństwa: pocieszenie, miłosierdzie i coraz jaśniejszą wizję Boga. A kiedy dotrę do domu i poczuję uścisk Ojca, zrozumiem, że mogę domagać się nie tylko nieba; do mojego dziedzictwa należy także ziemia, miejsce, gdzie mogę żyć wolny od przymusów.
Jezus jest Synem marnotrawnym marnotrawnego Ojca, rozdał wszystko, co powierzył Mu Ojciec, abym i ja mógł stać się do Niego podobny i wrócić z Nim do domu Ojca. Mój powrót i powrót Jezusa są czymś jednym. Mój dom i dom Jezusa są jednym. Nie ma wędrówki do Boga bez tej wędrówki, którą odbył Jezus. To On zabrał pewnego dnia ze sobą to, co było pod Jego stopami i odszedł ze swym dziedzictwem, swym tytułem Syna i ceną wykupu. Odszedł do dalekiej krainy, do odległej ziemi, gdzie ogołocił się i stał się podobny człowiekowi. Jego własny naród nie przyjął Go. Wzgardzony, najmniejszy z ludzi, od którego odwraca się twarz. Bardzo wcześnie poznał, co to wygnanie, wrogość, osamotnienie.
Jezus „zagubił się”, wśród zagubionych dzieci. Spędzał czas z chorymi, a nie dobrze się mającymi, z grzesznikami, a nie ze sprawiedliwymi, a nawet z prostytutkami, którym obiecał, że wejdą do królestwa Jego Ojca. Po tym, jak został potraktowany, jako żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników, Samarytanin, opętany, bluźnierca, po tym, jak ofiarował wszystko, nawet swoje Ciało i Krew; po tym, jak poczuł w sobie głęboki smutek, lęk i trwogę duszy; po tym, jak sięgnął dna rozpaczy, którą dobrowolnie się okrył, jakby był opuszczony przez Ojca - zawołał z krzyża, do którego Go przybito: “Pragnę”. Złożono go w prochu i cieniu śmierci. Powiedział: “Idę do mojego i waszego Ojca”.
Mamy za sobą życie, w którym najpierw mogło być wiele pewności siebie, osiągnięć, a potem bolesnych strat, rozczarowań i porażek. Dzięki wzlotom i upadkom przechodzimy od zewnętrznego światła do światła wewnętrznego, od przedstawiania zewnętrznych wydarzeń do ukazywania wewnętrznych znaczeń, od życia pełnego rzeczy i ludzi do życia naznaczonego samotnością i ciszą. Po latach stajemy się ludźmi więcej wewnętrznymi i cichymi. Tak, w sposób duchowy, wracamy do domu Ojca.